Rozdział 2.
*Alex*
To bye kotku <3 ! - rzuciłam telefon po zakończonej rozmowie na drugi koniec
pokoju. W końcu musiałam się upewnić że sie o mnie nie zapomni . Zobaczę
wreszcie moją tancereczkę, która już tydzień temu zostawiła mnie samą...
Pojechała do Liverpoolu żeby uczyć tańca starartattatata itd. Pewnie i tak
przesiedzę wszystkie jej lekcje żeby potem pójść na zakupy czy coś. Doczłapałam
się do łazienki.
-Auć! - spróbowałam jeszcze raz
-Fuck!!! - teraz otworzyłam drzwi i weszłam do środka
pomieszczenia rozpoczynając poranną toaletę.
-sialalailalalaslalaAAAAAAAAAAAA! - wywaliłam paczadła zeby
przyjrzeć się wielkim czarnym wąsom które miałam namalowane na japie.
-Carlos!!! jak ja Cię dorwę to zobaczysz!- usłyszałam tylko
śmiech brata oO
Przez następne pół godziny próbowałam zmyć to coś z twarzy
ale cholerstwo nie chciało zejść. No to już pojechałam do Ch. -.-
Ubrałam najwygodniejsze ubrania i tomsy - jedyne buty w
których można robić wszystko - i zeszłam na dół poprawiając włosy. Właściwie to
kładłam je wszystkie na twarz żeby nie było widać, że mam coś na niej
namalowane ale to szczegół. Wchodząc do kuchni nie omieszkałam zepchnąć brata z
krzesła i wylać na niego oczywiście przez przyyypadek płatków z mlekiem. Jest
tu tylko dlatego, że nie ma kto pilnować naszego *czyt. mojego i Charlie*
domu.. Wzięłam banana i wróciłam do
pokoju żeby znieść wszystkie walizki, a
było ich duuuuuużo. Czekając przed domem zdążyłam przesłuchać kilka piosenek
zanim Carlos i taksówkarz spakowali moje bagaże do dwóch taksówek. Nie moja
wina ze Charlie pozapominała większości rzeczy i to ja je teraz musze targać.
Zaczęłam nucić piosenkę która teraz leciała i wsiadłam do wozu...
Gdy wysiadłam na lotnisku, a właściwie wpadłam potykając się
o walizki które taksówkarz zdążył wyjąć...zaczęłam sie rozglądać. Niedaleko na
murku siedziała jakaś grupka chłopców. Podeszłam do nich i wskazałam palcem.
-Ty , ty i.... ty! idziecie ze mną- zrobiłam słodkie oczka i
pociągnęłam jednego za bluzę. W końcu
nie będę sama nosić tych walizek... oO rozdałam każdemu po walizce i nakazałam
człapać za mną na odprawę. Będąc w samolocie zasnęłam rozpychając się koło
jakiegoś małego bachorka.
Byłam na łące z Nim... leżeliśmy naprzeciw siebie i
paczyliśmy sobie w gały jak w jakimś romansidle, przybliżył swoją rękę do mojej
twarzy i... zaczął mnie kłuć palcem w policzek..
Zerwałam się z siedzenia przecierając oczy. TEN MALUCH TYKAŁ
MNIE KREDKĄ CHYBA OD DOBRYCH 10 MIN! czy ja nie mogę choć raz przespać się bez
żadnych atrakcji?!
-za 15 minut będziemy lądować, proszę zapiąć pasy... -
usłyszałam głos. NARESZCIE! ;d Charile
nadchodzę! :D
*w tym samym czasie -
charlie*
- Tak , tak… na pewno….
nie spóźnię się .. do zobaczenia… pa- rozłączyłam się.
To była Alex, moja
najlepsza przyjaciółka. Przyjeżdża dziś
tutaj do Liverpoolu, ponieważ przez najbliższy miesiąc będzie chodziła na
lekcje tańca, które ja prowadzę. Jarałam się tym jak pochodnia. Spojrzałam na
zegarek, godzina 10. – kurrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrna! Nie zdąże!
Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki, przewracając
się po drodze ze dwadzieścia razy o moje ciuchy. Niby jestem tym ‘bardziej
ułożonym’ wydaniem Alex, ale bałaganiarą jestem straszną. Zawsze w domu mam taki pierdolnik, że szkoda
słów. Latałam po domu jak z motorem w
dupie.
- hm nowy rekord, udało mi się zebrać w 7 minut –
pomyślałam, wybiegając z domu.
*godzinę później*
Nareszcie dotarłam do mojej, WŁASNEJ Sali prób.
-M O J A – powiedziałam do siebie z miną dziecka, które
właśnie dostało nową zabawkę.
Rozejrzałam się czy nikt nie patrzy, a jak już byłam pewna
że nikogo nie ma odjebałam taki taniec radości, że aż sama się zdziwiłam.
Jebłam się na podłogę z bananem na mordce i myślałam.
Byłam bardzo ciekawa jak miną nam wakacje. Znając Alex to
pewnie nie będzie nudno, ona zawsze coś wymyśli. To będzie pewnie COŚ za co ja
będę musiała płacić, sprzątać po tym lub coś w tym stylu. Ale za to ją kocham.
Jest jak moja młodsza siostra. W sumie to mam nad nią jakby władzę!
He He He – zaśmiałam się szyderczo. Po zwiedzeniu jakże uroczej szkoły tańca i
poznaniu pana z recepcji, który perfidnie gapił się na mój tyłek myśląc , że tego nie widzę poszłam, a raczej
popatatajałam wesoło niczym koń rafał na lotnisko żeby odebrać moją Alex
podróżniczkę.
Po kilku godzinach czekania czyli – spania, czytania gazet,
grania w jakieś durne gry na telefonie i paczenia na zabieganych ludzi wreszcie
jej samolot wylądował. Jak zobaczyłam
gdzieś w tłumie ten rudy łeb, wiedziałam że to ona. Zanim zdążyła ogarnąć co
się dzieje rzuciłam się na nią, i razem padłyśmy na ziemię.
- Tak, tak też tęskniłam…. ale możesz już ze mnie zejść –
mówiła Alex napierdalając się ze mnie.
Po drodze do domu wstąpiłyśmy jeszcze do KFC, żeby coś
pochłonąć. Nie obyło się oczywiście bez narzekań typu – OH, JAKIE BĘDZIEMY
GRUBE. JAK PASZTET Z BIEDRONKI. OD JUTRA SIĘ ODCHUDZAMY .
W domu oczywiście Alex zajęła moje łóżko, a ja musiałam spać
na kanapie.
-Mhmhm, jeszcze się zemszczę – powiedziałam cicho do śpiącej
już A. i sama oddałam się w objęcia Morfeuszowi.
♥
Tamtarararam, jest oto dwójeczka :D
Zapraszamy do czytania i komentowania.
+ możecie follować nas na twitterze: @desecratex1 & @BooBeear
++ czy ktoś z czytających umie robić nagłówki na bloga?
jeśli tak to prosimy o kontakt na tt ; )
- A&M.
Boooskie. ^^ :D Nie moge się doczekać 3 . ♥
OdpowiedzUsuń